niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział VIII

Oczyma Klausa
Po czasie, który spędziłem z Caroline Forbes udałem się do szpitala, do mojego gabinetu. Przekręciłem kluczyk w zamku, lekko popchnąłem drzwi i wszedłem. Zaraz usiadłem w moim wygodnym krześle,obróciłem się tak by patrzeć przez szklane szyby budynku. Widziałem spacerujących ludzi, garstka z nich się spieszyła, jedni chodzili powoli i obojętnie przechodzili obok szpitala. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i przesunąłem palcem po wyświetlaczu Genevieve..przycisnąłem zielony przycisk i odruchowo wstałem.
-Klaus..- usłyszałem jej cieniutki głos.
-Genevieve, najmilsza czy masz ochotę się spotkać ?
-W jakim celu Niklausie, masz ochotę odświeżyć nasze ostatnie spotkania ?
-Przyjdź do mnie jutro na siedemnastą, czekam - powiedziałem , akcentując ostatni wyraz po czym się rozłączyłem. Odłożyłem telefon na biurko, wyciągnąłem z lodówki woreczek z krwią i mimowolnie pomyślałem o kruchej Caroline. Uśmiechnąłem się na myśl o jej cudownym, nieśmiałym uśmiechu, o jej niewinności. Rozmyślania przerwało mi głośne wejście mojej siostry Rebeki. W pomieszczeniu było ciemno, zapaliła światło i pisnęła z zaskoczenia.
-Klaus.. myślałam, że Cię nie ma.
-Coś się stało ?- zapytałem odkładając pusty woreczek i opierając się o biurko.
-Słyszałam od Kola.. nie możesz zahipnotyzować tej blondyny.. Klaus o co chodzi ?
-Właśnie w tym celu umówiłem się na spotkanie z Genevieve - odpowiedziałem złowieszczo się uśmiechając.
-Nik, mam złe przeczucia.. ona i jej rodzina.. oby nie narobili kłopotów.. Pozbyliśmy się Bennett, ale z nią będzie ciężej jeżeli w grę wejdę uczucia - wyszeptała i wyszła. Zacisnąłem usta w wąską linię i sięgnąłem po butelkę whisky. Nie miałem uczuć, jestem pierwotną hybrydą, maszyną do zabijania..karmiłem się na niej..ale czy potrafiłbym ją zabić ? Klausie Mikaelsonie czy potrafiłbyś zabić Caroline Forbes ?- pytało moje sumienie, a ja rzuciłem krzesłem o ścianę. Muszę się jej pozbyć - wyszeptałem i wyszedłem z budynku.
Oczyma Caroline
Ta noc była ciężka, jak tylko przysypiałam budziłam się w strachu. Wstałam z dużego łózka, spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że jest już dawno po północy. Po cichu udałam się do kuchni, sięgnęłam po zimną wodę z lodówki i wypiłam kilka łyków, które znacznie mnie orzeźwiły. Poszłam do salonu, wyciągnęłam z torebki portfel w którym nosiłam cztery zdjęcia..mojej córki, Enza, mamy i Bon. Po zdjęciu przyjaciółki przejechałam palcem i pociekły mi łzy wzruszenia, tęskniłam za nią.. i teraz grubo po północy postanowiłam wyjechać, zostawić cholerną pracę w Nowym Orleanie, pociągającego szefa.. chciałam iść na cmentarz i położyć bukiet jasnych róż, opowiedzieć mojej Bonnie co czuję i wykrzyczeć jak bardzo za nią tęsknię. Spakowałam do mojej torebki pierwsze lepsze ubrania, bieliznę i szczoteczkę do zębów. Na stopy założyłam ciepłe, grube skarpety i buty emu, gruby puszysty szalik, czapkę i kurtkę. Wybiegłam z mieszkania i szybko wsiadłam do auta. Odjechałam szybko, biłam się z myślami, ale nie.. pomyślałam. Muszę wrócić, nie mogę uciec od tęsknoty..i od tego, że dziś widziałam Bon, powiedziała, że to nie był wypadek nie zwierzę..Czułam jak po policzkach zaczynają lecieć mi strumienie łez..
Oczyma Klausa
Byłem już przed blokiem Caroline Forbes, spojrzałem w jej okna, w mieszkaniu było ciemno. W wampirzym tempie znalazłem się tuż przy jej drzwiach, były uchylone.. wszedłem po cichu i wytężyłem słuch. Nie słyszałem oddechu, bicia serca..przez myśl przeszło mi, że umarła, że leży w sypialni i nie żyje. Moje ciało obezwładnił strach o blondynkę. Przeszukałem mieszkanie, ani śladu po Caro , wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem jej numer. Kilka sygnałów, kobieta nie odbierała, spróbowałem raz jeszcze.
-Słucham ?- usłyszałem jej zdenerwowany głos.
-Caroline gdzie jesteś ? - zapytałem siadając na jej sofie.
-Nie mogę rozmawiać, nie dzwoń więcej, proszę- wyszeptała i się rozłączyła. Cisnąłem szklanym stolikiem o ścianę i wyszedłem na zewnątrz. Noc była długa, a ja byłem wściekły, smutny, zły.. targało mną tak wiele emocji. Czułem smutek, że odeszła, czułem złość, że jej nie zabiłem.. W wampirzym tempie przemierzałem, mroczne uliczki Nowego Orleanu. Wpadłem do baru, gdzie zawsze bawiły się wampiry..ich wzrok zaraz pokierował się na moją osobą. Miałem nad nimi władze, lubiłem to, lubiłem kontrolować innych.
-Witajcie - powiedziałem unosząc ręce ku górze - kto ma ochotę na zabawę, na zabicie kilkudziesięciu ludzkich, nic nie znaczących istnień ? 
-Wszyscy - krzyknęli chórkiem.
-Chodźcie za mną - powiedziałem uśmiechając się.







Oczyma Caroline
Podróż była długa, męcząca.. na niebie ukazywał się już wschód, blady świt witał mnie swoim blaskiem. Przejechałam właśnie tabliczkę informującą o miejscowości Mystic Falls. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po kilkunastu minutach stałam przed drzwiami mojego domu. Zapukałam wielokrotnie, w progu stanęła zaspana moja mama.
-Kochanie...- szepnęła.
-Mamusiu - wykrzyczałam rzucając się jej w ramiona.
-Caroline, co się dzieje ? Dlaczego przyjechałaś ? Zwolnili Cię ? - pytała chwytając za moje walizki, które położyła w przedpokoju.
-Śniła mi się Bon, mamo to nie był wypadek.. wiedziałam to , ona mi to powiedziała. Chcę ją odwiedzić, iść na cmentarz.
-Iść z Tobą kochanie ?
-Nie.. pójdę sama- odpowiedziałam i wyszłam. Z ogrodu zerwałam pięć białych róż i wolnym spacerkiem udałam się do lasu, gdzie pochowano moją przyjaciółkę. Na dworze było zimno, ale promienie słońca lekko ocieplały moją skórę. Minęło około piętnastu minut zanim byłam na miejscu. Usiadłam na ławeczce przy pomniku i zaczęłam mówić :
- Bon, tak bardzo mi Cię brakuje.. Wierzę w to, że to nie był wypadek. Obiecuję, że pomszczę tego, tego co Cię zabił. Kocham Cię tak bardzo, daj mi jakiś znak.. błagam.. jest Ci tam dobrze Bon ? - załkałam, a w tym momencie poczułam silny powiew wiatru- Bon, to Ty ? - zapytałam i poczułam czyjeś dłonie na moim ramieniu. 
-Kochanie, ona odeszła - usłyszałam cichy głos babci Bennett.Odwróciłam się i wtuliłam się w stare ramiona kobiety. Łzy spływały mi po policzkach, a ja chciałam poczuć znowu się jak kiedyś- Idziesz już do domu Caroline ?
-Nie, zostanę tu dłużej- dopowiedziałam odrywając się od kobiety. Przy pomniku Bonnie siedziałam dłuższy czas, zaczęłam drżeć już z zimna, więc postanowiłam pójść do domu.
***
Weszłam do domu, rozebrałam się z ciepłych ubrań i usiadłam przy kominku, który ogrzewał moje przerznięte dłonie. Z kieszeni wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Enza, chciałam usłyszeć jego głos, a przede wszystkim moją córeczkę.
-Caroline, hej co słychać?
-Enzo.. jestem w Mystic Falls, chciałam odwiedzić Bon.. śniła mi się. Enzo możesz dać mi do słuchawki Chloe ?
-Tak już Ci ją daje, mam nadzieję , że wszystko w porządku.
-Hej mamo- usłyszałam poważny głos córki, nie brzmiała już jak malutka Chloe.
-Hej córeczko, masz zapalenie gardła ? Zmienił Ci się głos.
-Nie mamusiu, wszystko w porządku, tęsknię za Tobą.
-Ja za Tobą też kochanie, chciałabym Cię przytulić, wszystko u Ciebie okay ?
-Tak mamo, dużo czasu spędzamy na wędrówkach w lasach, obozujemy i poznałam wielu ludzi. Teraz muszę kończyć, zadzwonię później - powiedziała i rozłączyła się nie dając mi czasu na pożegnanie się. Pokręciłam nie dowierzając głową, po czym poszłam do swojego pokoju.Włączyłam laptopa, jedna nowa wiadomość na poczcie.. otworzyłam ją natychmiast.
Witam Cię Caroline wiem, że jesteś na mnie wściekła. Słyszałam o Bonnie, jest mi bardzo przykro. Niebawem wracam po kilku tych ciężkich latach do Mysticc Falls, mam nadzieję, że będziesz chciała się ze mną spotkać.
Elena Gilbert.
-Serio ? - krzyknęłam i prychnęłam ironicznym śmiechem. Pamiętam jak kilka lat temu Elena wyjechała bez słowa i zostawiła mnie i Bon bez żadnych skrupułów.. ani mi się śni, żeby Cię spotkać - wykrzyczałam robiąc się czerwona zamykając laptopa. 











Przepraszam za długą nieobecność, za krótki i beznadziejny rozdział. Ostatnio naprawdę mam bardzo mało czasu, szkolenia do pracy, prawo jazdy.. niemalże nie ma mnie w domu wgl ! Ale obiecuję poprawę, postaram się pisać częściej. Ale i wy musicie mi pomóc ! Komentujcie ♥ 
Jak myślicie, co powie Klausowi Genevieve ? Czy Klaus przyjedzie po Caroline, czy da jej spokój ? No i co wprowadzi Elena Gilbert ? 
Pozdrawiam !
XOXO

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział VII

***
Oczyma Klausa
Otumaniona blondynka przymknęła powieki i zaczęła lekko opadać na podłogę. Nim jednak to się stało ująłem jej drobne ciało w ramiona, opatuliłem ją ciepłymi ubraniami i wyszedłem. Jej zaróżowione ciało pachniało człowieczeństwem i różanymi perfumami, blond włosy połyskiwały świeżością, błyskiem, które pięknie wyglądały na tle zaśnieżonych ulic. Boczne latarnie świeciły pomarańczowym światłem. Trzymałem pannę Caroline Forbes w swych ramionach, zatroszczyłem się o nią.. od tysiąca lat nie robiłem takich rzeczy. Poczułem suchość, pieczenie w gardle. To posmak głodu, mimo że towarzyszy mi od tysiąca lat nadal ciężko go opanować. Przez cienką, kruchą skórę widziałem żyłę w której pulsowała karminowa krew, życiodajny płyn. Zbliżałem się coraz bliżej obszernej rezydencji, mojej rezydencji, która wyróżniała się na tle szarawych kamienic. Przekroczyłem próg drzwi wejściowych i skierowałem się do mojej sypialni. Rozebrałem Caroline z grubej warstwy zimowych ubrań i pozostawiłem ją w tunice,spodniach. Leżała tak niewinnie, choć coś w środku podpowiadało mi , że wcale taka nie jest. Nie jest zwykłą osobą, zwykłym śmiertelnikiem. Byłem głodny, palący ból narastał a ja nie jadłem od bardzo długiego czasu. Mimowolnie moje kły zaczęły się wydłużać, a zmysły wyostrzać.
Pochyliłem się nad blondynką, jednym muśnięciem dłoni przekręciłem jej twarz, by jedna strona dotykała haftowanej poduszki.
Wgryzłem się w jej szyję, piłem krew, palący ból zaczął się zmniejszać, wzrosła ekscytacja, głód opadał..pojawiły się wyrzuty sumienia, które próbowałem zagłuszać. Caroline zaczęła się wybudzać, szarpać, krzyczeć:
-Boli, co to za ból !
Oderwałem się od niej, po brodzie spływały mi jeszcze strużki krwi. Wytarłem je wierzchem dłoni, spojrzałem w jej przelęknięte oczy i wyszeptałem:
-Zapomnij.
-Nigdy, kim Ty jesteś..co mi zrobiłeś ? - zapytała dotykając drżącymi opuszkami rany.
-Zapomnij do cholery, co z Tobą nie tak - wykrzyczałem potrząsając blondynką. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy, poziom strachu nie był duży, niewiele rozumiała ze względu na swój stan. Wstałem z łóżka nerwowo kręcąc się po pokoju. Będę musiał ją zabić- pomyślałem- albo powiedzieć jej prawdę. Wtedy do sypialni wszedł mój młodszy brat- Kol Mikaelson.
-Kolacja ? Jeszcze żywa ?- zapytał unosząc brwi.
-Nie da się jej zahipnotyzować ! - warknąłem.
-O co tu chodzi ? - wtrąciła się Caro, która powoli zaczęła odzyskiwać siły i trzeźwy umysł.
-Jest na werbenie ?- zapytał Kol.
-Nie, nie umiem tego rozgryźć - odpowiedziałem zrzucając ręką lampę ze stolika.
-Zaintrygowałeś mnie, spróbuję ja.
Wtedy najmłodszy Mikaelson ukucnął przy Forbes, odgarnął jej kosmyk jasnych włosów i szepnął, na co mi podskoczyło ciśnienie:
-Hej piękna, zapomnisz o wszystkim co tu się wydarzyło i zaśniesz.
-Zapomnę, zasnę - wyszeptała kiwając twierdząco,po czym przekręciła się na drugi bok. Moje źrenice powiększyły się, a w duszy poczułem ulgę..ulgę, że nie będę musiał jej pozbawiać życia, a zaraz niepewność i jakiś lęk.
Kol spojrzał na mnie, podszedł i wyszeptał:
-Zakochałeś się, czy co ?
Zignorowałem go, ale zaraz wyszedłem z sypialni.
-Dlaczego nie mogę jej zahipnotyzować ?- zawołałem.
-Może już jesteś za stary na takie sztuczki...draculo ! - zaśmiał się mój brat. Zawsze miał poczucie humoru, lubił się podśmiewać ze mnie i reszty rodzeństwa.. To był wieczny nastolatek.




***
Oczyma Caroline
Widzę Cię Enzo- wyszeptałam do słuchawki.
-Ja Ciebie też widzę księżniczko- odpowiedział i odłożył słuchawkę. Stał już przede mną  z różą w ręku, z nonszalanckim uśmiechem, z iskierką wesołości w oczach. Zbliżył się do mnie, ujął mą twarz w dłonie i począwszy od czoła zaczął całować.Zatrzymał się na blado-różowych ustach i złożył na nich długi, namiętny pocałunek. Zaczęłam otwierać oczy i zobaczyłam twarz, twarz Klausa Mikaelsona. Uśmiechał się, a jego kilkudniowy zarost drapał moją skórę. Odbiegłam kilka metrów dalej, a on wciąż szedł za mną. Moje serce biło szybko, trudno łapałam kolejne hausty powietrza, czułam jak kropelki potu zaczynają spływają po moim czole.
-Czego chcesz ?- wykrzyczałam we śnie i natychmiast się obudziłam. Dłonią wytarłam mokre czoło, rozejrzałam się wokoło, każdy ruch głową sprawiał mi ból. Wstałam leniwie z łóżka, pod naciskiem moich stóp wydobył się lekki skrzyp podłogi.
-Witaj kotku, jak się spało ?- zapytał rozbawiony Klaus wprawiając mnie tym w zakłopotanie. Nerwowo przejechałam ręką po moich włosach i ochrypniętym głosem zapytałam:
-Co tutaj robię ? Gdzie w ogóle jestem ?
-Oh Caroline.. jesteś u mnie, wczoraj chyba za dużo wypiłaś- wyszeptał pochylając się nade mną, a po moim ciele przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Spojrzałam w jego oczy i przypomniałam sobie mój sen. Był tak blisko, było w nim tylko mroku a zarazem troski. Oderwał wzrok ode mnie i zapytał:
-Jesteś głodna?
-Tak- powiedziałam i niewinnie się uśmiechnęłam. Niklaus odwzajemnił mój uśmiech i zaprowadził do kuchni,która była duża i umeblowana w sposób nowoczesny, ale klasyczny. Usiedliśmy przy stoliku, dzieliło nas kilkadziesiąt centymetrów. Wzięłam kromkę ciemnego pieczywa, plasterek sera. Mężczyzna patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Co ? - zapytałam wzruszając ramionami, po czym ugryzłam kawałek kanapki.
-Nic, jesteś taka ludzka Caroline - odpowiedział pocierając brodę z zarostem.
Wybuchłam na jego słowa śmiechem lekko się krztusząc.
-A Ty jesteś taki inny, mroczny- odpowiedziałam mrużąc oczy- właśnie.. czy to nie jest niezręczne ? Prawie Cię nie znam, a nocuje w Twoim domu, jem śniadanie..
-Caroline, w ten sposób się poznajemy. Lubisz podróże ? -zapytał.
-Tak, lubię -wyszeptałam.
-Dziś Cię porywam na cały dzień.
-A praca ? Ciągle coś, w końcu zapomnę po co tu przyjechałam ! - wykrzyczała.
-To jest rozkaz służbowy, dziś musisz poznać kilka zakątków - powiedział uśmiechając się łobuzersko.Lubiłam ten uśmiech, był zadziorny, jakby skrywał tajemnicę.. tak zdecydowanie Caroline lubisz jego towarzystwo- powiedziało mi sumienie. 
***
Oczy miałam zawiązane czarną opaską, przez którą nawet najmniejszy promień słońca nie przechodził. A było dziś słonecznie, śnieg zaczynał się topić, jakby zaraz miała nastać wiosna. Klaus podał mi swoją chłodną dłoń i pomógł wysiąść z auta. 
-Czy już mogę zobaczyć co to takiego ?- zapytałam niecierpliwiąc się coraz bardziej.
-Tak - wymruczał mi do ucha i rozwiązał ciemny materiał z moich oczu. Stałam przed pięknym widokiem, niewielki śnieg, rzeka na której odbijały się promienie słoneczne, a obok mnie stał mężczyzna z którego biła dzisiaj radość..Wyglądał tak jakby upajał się moim szczęściem, jakby tylko czekał na to bym się uśmiechnęła. To tylko Twoja chora wyobraźnia Caroline ! Masz Enza !- powiedziało mi sumienie, a ja lekko się zasmuciłam. 
-Co się stało Caroline ? Nie podoba Ci się ?
-Wszystko w porządku - wyszeptałam otulając się grubym szalikiem.
***
Po kilku godzinach spędzonych z moim szefem wróciłam do swojego mieszkania. Leżałam na swoim dużym łóżku wpatrując się w sufit. Monotonna muzyka zaczęła wprawiać mnie w śpiący nastrój, po kilku minutach oddałam się w błogi sen.
-Caroline ?- usłyszałam znajomy mi głos.
-Bon ? Słyszę Cię, żyjesz ?- zapytałam zrozpaczona. 
-Caroline, jestem po Drugiej Stronie, długo mi zajęło zanim Cię odnalazłam. Musisz być ostrożna Caro, moja śmierć nie była wypadkiem.
-Bon, czuje zimno.. odchodzisz ?- wyszeptałam i wybudziłam się ze snu przemarznięta i przestraszona.
-Bonnie - wyszeptałam i otarłam samotną łzę z mojego policzka.


I oto kolejny rozdział. Podoba Wam się kochani ? Pozdrawiam ! 
Komentujcie ! To meega motywuje ♥
XOXO