-Kocham Cię tatusiu, tęskniłam za Tobą tak bardzo.
-Też Cię kocham Chloe, mój aniołku - odpowiedział całując ją w czoło - A teraz idź na dół, babcia Eliz przygotuje Cię na śnieżną wojnę z tatusiem - wypuścił ją z ramion, a ta pobiegła nucąc pod nosem piosenkę z przedszkola. Enzo zbliżył się do mnie, mą twarz ujął w swe ciepłe dłonie i cholernie czule wyszeptał :
-Jestem przy Tobie Caroline, tak mi przykro.
-Dziękuję - odpowiedziałam zdejmując jego dłonie z mojej twarzy.
-Kiedy pogrzeb ?
-Jutro, musieli przyspieszyć ze względu..- ucięłam w połowie zdania otwierając szeroko oczy. Enzo spojrzał na mnie, jego twarz wygięła się w uśmiechu, a z ust wydobył się dźwięk śmiechu:
-Zapomniałaś o świętach Caroline !?
-O mój Boże !
-Poradzimy sobie razem , hm ? Pojedziemy z Chloe na zakupy, kupimy choinkę, bombki i prezenty.
-Jestem okropna, tyle teraz mam na głowie... Nie napisałam nawet przemowy na pogrzeb Bonnie. Enzo zbliżył się do mnie, przytulił mnie gładząc po moich plecach dłońmi.
-Caroline, jesteś najlepszą kobietą jaką w życiu spotkałem - wyszeptał mi do ucha, tym samym sprawiając, że dostałam gęsiej skórki od jego głosu. Do pokoju wbiegła Chloe gotowa do wyjścia.
-Idziemy na śnieżną bitwę, tatusiu ?
-Chloe, mam dużo lepszy pomysł ! Pojedziemy z mamusią kupić choinkę, bombki i inne duperele na święta !
-Co to są duperele ?- zapytała córeczka, marszcząc brwi.
-Nic kochanie, małe drobnostki- odpowiedziałam całując ją w czoło.
***
-Nie chcę tej choinki ! - krzyknęła naburmuszona Chloe.-Słońce, ta choinka nie będzie pasować do salonu - odpowiedziałam zirytowana zachowaniem córki.
-Tatusiu..- mała szepnęła robiąc ,,kocie'' oczy do Enza.
-Chloe...
-Proszę, proszę.
-Dobrze, kupię Ci taką choinkę jaką zechcesz.
Chloe zawsze przeciągnie na swoją stronę, Enza. Od zawsze była jego oczkiem w głowie, a on starał się spełniać jej każde życzenia. Za to ja Caroline Forbes, starałam się wychowywać ją według zasad, wprowadzałam nawet wielokrotnie kary, ale to nie skutkowało.. Chloe miała niesamowicie silną więź z swoim ojcem co momentami sprawiało, że czułam się mniej ważna.
-Oczko w głowie - zaśmiał się sprzedawca i pomógł załadować choinkę na samochód Enza.
***
Siedziałam zmęczona po zakupach na swoim tapczanie, z dołu dochodził śmiech Eliz, Enza, Chloe. Powinnam tam iść, towarzyszyć im w spólnej zabawie, ale nie umiałam.. Trzymałam w jednej dłoni kawałek papieru, a w drugiej długopis, którym nerwowo pstrykałam. Co miałabym napisać ? Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu.-Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z Caroline Forbes?
-Tak, przy telefonie - odpowiedziałam łapiąc się za wisiorek, który nosiłam od dawien dawna.
-Mamy dla Pani propozycję pracy w Nowym Orleanie.
-Dziękuję bardzo, ale ja nie..
-Pani podanie zostało bardzo dawno temu przysłane do naszego szpitala, a teraz zwolniło się miejsce. Czy byłaby Pani zainteresowana posadą kardiochirurga ?
W tym momencie świat wywrócił mi się do góry nogami. Czy mogłabym zostawić.. właśnie.. Bon nie żyje, ta praca nie jest szczególnie płatna, a moja matka i tak godzinami przesiaduje nad aktami. Przed oczyma przypomniały mi się słowa Bonnie, która zawsze kazała mi brać z życia co najlepsze.
-Halo, Pani Caroline ?
-Tak, tak od kiedy mogę zacząć pracę ?
-Zapraszamy Panią od razu po świętach. Wszelkie informacje wyślemy do Pani drogą telefoniczną. Do widzenia.
-Do widzenia.
Od razu po telefonie zbiegłam na dół, cała trójka spojrzała na mnie tym dziwnym spojrzeniem. Enzo wstał i zapytał:
-Stało się coś ?
-Tak, Chloe ! - podbiegłam, biorąc dziewczynkę na ręce- Po świętach zamieszkamy w Nowym Orleanie ! Mamusia dostała tam pracę, na dużo lepszej pozycji !
-Gratulacje- powiedziała moja mama i przytuliła mnie z uśmiechem.
-Mam tylko nadzieję, że nowi ludzie nie sprawią, że zapomnicie o mnie, moje dziewczynki - szepnął Enzo uśmiechając się łobuzersko.
-Tatusiu nigdy ! - zapiszczała Chloe, wyrywając się z moich ramion.
***
Zima była sroga, drzewa w lesie przykryte warstwą śniegu, z ust ludzi wydobywały się ciche szepty, płacz. Każdy wydychał powietrze, tworząc parę, która zanikała gdzieś w oddali. Zgromadzonych ludzi na pogrzebie Bon było naprawdę dużo- pracownicy szpitala, koleżanki ze szkół a także miejscowi mieszkańcy. Babcia Bonnie Bennett właśnie, zaczęła kończyć swoje pożegnanie. Zaraz miałam wyjść ja, z różą i powiedzieć kilka słów. Miałam je przygotować, ale tego nie zrobiłam.. spędziłam wieczór z rodziną, a także przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia.-Caroline, teraz Twoja kolej- szepnął mi do ucha znajomy, męski głos ojca Chloe.
W głowie miałam ciemną dziurę, jak na złość z ust nie mogłam wydobyć dźwięku, wszystkie oczy skierowane były ku mojej osobie.Czułam jak zaczynają trząść mi się dłonie, jak moje serce przyspiesza. Po kilku chwilach ciszy, podszedł do mnie Enzo i złapał za rękę, to dodało mi troszeczkę odwagi i pewności siebie, nie czułam się tak samotna.
-Zgromadziliśmy się tutaj, aby pożegnać Bonnie Bennett, która była wspaniałą wnuczką, przyjaciółką, pracownicą. Bonnie kochała ratować życia, kochała ludzi i zawsze widziała w nich ogromne dobro. To co się stało z naszą kochaną Bon, jest nie do przyjęcia... Zawszę będę zadawać sobie pytanie: Dlaczego akurat ona ? Taka ciepła osoba, zawsze pozostanie w moim a również waszych sercach. Bonnie Bennett, na zawsze pozostaniesz moją najlepszą przyjaciółką, musisz poczekać na mnie na drugiej stronie, gdzie mam nadzieję, nadal jesteś szczęśliwa- powiedziałam łamiącym głosem i zbliżyłam się do trumny, która była jeszcze otwarta. Wkładając róże i nasze wspólne zdjęcie zauważyłam coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Na szyi, obok śladów rany, został wypalony napis brzmiący: ,, czarownica''. Wierzchem dłoni przejechałam po napisie, z oczu wypłynęło znacznie więcej niż kilka łez, a z gardła wydobyłam płacz. Od tamtej chwili nie miałam wątpliwości, że to nie zwierzę zabiło moją przyjaciółkę. Dłońmi zakryłam twarz i zaczęłam łkać po cichu,tak aby nie zwrócić uwagi innych, a przede wszystkim Chloe, która jest gdzieś w oddali z Eliz. Moje uczucia kłóciły się ze sobą, raz ogarniała mnie rozpacz, raz przychodziła fala gniewu.
***
Po pogrzebie Enzo, Eliz i Chloe wróciliśmy do domu. Mężczyzna miał jeszcze kilka wolnych dni, potem znowu ruszał w trasę. Chloe z przemęczenia i mrozu który panował na dworze, zasnęła w salonie, a razem z nią Eliz. Ja leżałam na łóżku z dłońmi skrzyżowani na piersi, po chwili poczułam jak druga strona łóżka ugina się pod kogoś ciężarem.-Enzo- wyszeptałam roniąc słoną łzę.
-Dobrze sobie poradziłaś - wyszeptał całując mnie w czoło. Poczułam przyjemny zapach jego perfum, ciepło i malutkie dreszcze.
-To nie był atak zwierzęcia - wyszeptałam patrząc mu w oczy.
-Jak to ? - zapytał zmieszany.
-Ona miała wypalone na szyi ,, wiedźma'' - odpowiedziałam wpatrując się w sufit.
I jak kochani, może być ? :) Jak wrażenia ! Opowiadajcie :)) Czy chcecie, abym dodała zakładkę ,, Bohaterowie'' ? Jeżeli tak, to wolicie same zdjęcia/gify czy też opisy postaci?
Pamiętajcie, że każdy komentarz, który zostawiacie sprawia, że mam ochotę dalej to pisać ! ♥
Dziękuję wszystkim czytelnikom za ciepłe słowa!
XOXO !!!