poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Prolog

Był piękny, słoneczny, zimowy, poranek. Na szybach utrzymywały się jeszcze wzory malowane przez szron. Stanęłam przy oknie trzymając porcelanowy kubek z kawą i uśmiechałam się do siebie spoglądając na biegającą Chloe. Było w niej tyle światła, tyle uroku i blasku. Zawsze miała roześmianą twarz choć czasem nieźle dawała popalić. Westchnęłam cicho, przypominając sobie ostatnią moją nocną zmianę w szpitalu.
*** Retrospekcje ***
Ubrałam na siebie biały fartuch, moje jasne blond loki spięłam w koczka i pobiegłam do jednej z sal szpitalnych w których zawsze panował specyficzny zapach.Na łóżku leżała młoda dziewczyna wpatrując się bezcelowo w sufit. Ostrożnie podeszłam do niej i zdjęłam opatrunek, który był już zbyt przesiąknięty krwią. W okół rany pojawiała się coraz liczniejsza wysypka. Leniwie pokręciłam głową i zwróciłam się do drugiej lekarki:
-Meredith, będzie trzeba będzie zrobić transfuzję. Ona ciągle krwawi.
-Caroline, to już nie pierwszy przypadek co się dzieje ?
-Nie mam pojęcia - rzuciłam pospiesznie i wyszłam do kolejnego pacjenta.
***
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk zatrzaskiwanych drzwi i nerwowe wejście mojej matki- Elizabeth Forbes. Już kolejny raz w tym tygodniu była spięta i zdenerwowana, wiedziałam, że spędzi kolejną noc nad policyjnymi aktami. Kobieta zbliżyła się do mnie i przywitała mnie całusem w czoło-zawszę pozostanę dla niej małą Caroline- i uroniła kilka kropel łez.
-Co się stało mamo ?
-Dziś był kolejny atak- westchnęła z bólem w głosie.
-Ktoś umarł ?- czułam jak gula rośnie w moim gardle.
-Przykro mi Caroline.. to Bonnie.
Poczułam jak moja twarz robi się purpurowa, a po rozpalonych policzkach zaczynają lecieć strumienie słonych łez. To był dla mnie cios, zginęła moja najlepsza przyjaciółka. Znałam ją od dziecka, zawsze byłyśmy ze sobą zżyte. Nawet wspólnie wybrałyśmy ten sam kierunek studiów,aby nigdy nie oddalić się od siebie. Przed oczyma przeleciały mi najpiękniejsze chwile z Bonnie, czułam jak moje serce zaczyna się rozpadać na miliony kawałków. To nie możliwe, to na pewno nie ona - szeptałam kręcąc się wkoło jak otumaniona, a po chwili zaczęłam demolować w przypływie gniewu wszystko co stało mi na drodze. Swoim matczynym ramieniem otuliła mnie Eliz i cicho wyszeptała głaszcząc mnie po włosach:
-Caroline, to jej nie wróci życia. Musisz to przetrwać, dasz radę.. dla mnie, dla Chloe.
Nie odpowiedziałam na słowa matki, osunęłam się na kolana i zwinęłam w kłębek na zimnej podłodze uderzając w nią spoconymi pięściami.


Prolog bardzo krótki, ale mam nadzieję, że wzbudził zainteresowanie, ciekawość. 
Czekam na pierwsze opinie, mówicie szybciutko co i jak :)
Pozdrawiam Was :)
xoxo

5 komentarzy:

  1. OMG super początek mam nadzieję że niedługo pojawi się reszta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Prolog mnie zainteresował. Ciekawa retrospekcja. Oczywiście doszukuje się w niej czegoś dziwnego, a może nadprzyrodzonego, bo czemu pacjenci nie przestają krwawić ? Szkoda mi Caro, ze straciła przyjaciółkę. Jednak najbardziej zaintrygowało mnie wspomnienie małej dziewczynki Chloe. kim ona jest ?
    Z niecierpliwością czekam na rozdział1.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz musiała trochę poczekać, aby uzyskać odpowiedz na to pytanie. A co do nadprzyrodzonych sytuacji itp, oczywiście będą o ile będziecie wszyscy chcieli takiego bloga :)
      Dziękuje za miłe słowa ♥

      Usuń
  3. Masz ciekawy styl pisania. Nie nudzisz. Opowiadanie po takim prologu zapowiada się interesująco. Jestem ciekawa dalszego rozwoju akcji.
    Oby wena cię nie opuściła.
    Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. ŚWIETNIE się zaczyna. Zaciekawiłaś mnie :) Cóż, Bonnie nie żyje? Szkoda, Caroline ma córkę? :O Szok. Mam ogrooomną nadzieję, pojawi się Klaus wampiry i on będzie hybrydą i takie tam :D. Pozdrawiam, zapraszam do siebie na blogi, liczę na twoją szczerą opinie ;>

    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/
    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
    http://flare-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń