-Przykro mi, nie mogę - wyszeptałam, odwróciłam się i wyszłam. Mój oddech znacznie przyspieszył, a dłonie pobladły. Stanęłam kilkanaście metrów dalej od drzwi jego gabinetu i spojrzałam ponownie na nie. W sercu zagościł mi smutek, jakaś nuta żalu.. Miałaś nadzieję, że za Tobą pobiegnie..głupia- mówiło mi sumienie.
-Caroline, wszystko w porządku ?- z zamyślenia wyrwały mnie słowa Mer.
-Tak, przepraszam.. Od jutra będę już w pracy, moja córka miała lekki wypadek.
-Byłaś u dyrektora ?- zapytała przewracając szybko oczyma.
-Yhh.. Tak, byłam.. musiałam coś omówić.
-Proszę Cię, bądź ostrożna. Mówiłam Ci, żebyś się trzymała od nich z daleka- powiedziała nerwowo gestykulując dłońmi. Spojrzałam na nią i odeszłam bez słowa. Wyjazd tutaj miał mnie wyrwać od szarej rzeczywistości, która panowała w Mystic Falls. Czułam jak moje serce zaczyna krwawić na myśl o Bon. Tak bardzo jej potrzebowałam, zawsze znalazłaby wyjście z sytuacji..Dlaczego Mer tak bardzo pragnie mnie trzymać od niego..od mężczyzny, który wywiera na mnie tak bardzo mieszane uczucia - myślałam, zbliżając się do sali Chloe. Przekroczyłam próg drzwi i zobaczyłam pusty pokój, ani śladu po mojej małej dziewczynce. Wyjęłam telefon i wyszukałam w kontaktach ,,Enzo''.
-Gdzie jesteś ? Nie ma Chloe w szpitalu- powiedziałam łamiącym głosem.
-Jest ze mną u Ciebie w domu, wracaj.. muszę coś Ci powiedzieć- odpowiedział po czym nacisnął czerwony przycisk komórki. Z szatni wzięłam ciepłą kurtkę, szalik i czapkę..opatuliłam się opuściwszy szpital. Wsiadłam do mojego autka i odjechałam.Mijałam ośnieżone, samotne drzewa, biegnących ludzi, przytulające się do siebie pary zakochanych.
***
Przekręciłam kluczyk w zamku, popchnęłam drzwi i weszłam do mojego jaśniutkiego mieszkania. Od wejścia słyszałam głośny rechot mojej córki. Zdjęłam zaśnieżone kozaki, ciepłą kurtkę, szalik, czapkę i pobiegłam do Chloe biorąc ją w ramiona.-Kocham Cię - wyszeptałam całując ją w jej drobniutką rączkę.
-A mnie to już nie..- powiedział Enzo, udając zasmuconego. Położyłam małą na podłodze, udając się do kuchni. Do pustego, metalowego czajnika wlałam wodę na ciepłą czekoladę. Poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach i przyjemne mruczenie tuż koło ucha:
-Caroline..
Lubiłam jego głos, odwróciłam się i spojrzałam w jego buntownicze oczy. Błyskała z nich radość, ciepło i ukojenie. Przywarł swoim czołem do mojego i zaczął monotonnym ruchem kołysać się w rytm muzyki, która brzęczała z nowoczesnego radia.
-Enzo- wyszeptałam.
-Ciii- wymruczał- Wiem co chcesz powiedzieć.
Rozszerzył delikatnie powieki i spojrzał w moje oczy, które wydawały się być przepełnione pożądaniem, lękiem..Jego ręce z bioder powędrowały ku mojej twarzy, którą objął czule. Wierzchem, ciepłej dłoni pieszczotliwie głaskał moją zaczerwienioną skórę. Wpatrywałam się w niego, był taki dobry, ciepły, kochany..przymknęłam oczy, a on złożył krótkiego, lekkiego, dziecięcego całusa na moich suchych ustach. Mogłam oddać go z podwojoną siłą, mogłam wpleść swoje dłonie w jego włosy i objąć go nogami w pasie, ale tego nie zrobiłam..a on tego nie oczekiwał. Uśmiechnął się i wyłączył gotującą się wodę.
***
Siedzieliśmy przy niewielkim stoliku, jedząc kolację. Chloe śmiała się zabierając nam z talerzy kawałki kurczaka a my przekornie na nią krzyczeliśmy, co wprawiało ją w jeszcze weselszy nastrój. W pewnej chwili nastała cisza, Enzo spojrzał na mnie poważnie. Znałam tą minę, zawsze taki był kiedy chciał powiedzieć coś ważnego..-Enzo- powiedziałam marszcząc brwi.
-Caro.. mam do Ciebie, prośbę. Proszę z grzeczności..
-Hymm- wstałam od stołu nerwowo krążyć przy zlewie kuchennym.
-Chciałbym zabrać Chloe na dłuższe wakacje..- powiedział trzymając córkę na baranach.
-Mamo, zgódź się..- zapiszczała mała tuląc swojego ojca. Złapałam haust powietrza..
-Jak długie ?
-Rok.
-Rok ? Co ? A szkoła ? A ja ? A nowe życie .. ? - zaczęłam wykrzykiwać ledwo łapiąc powietrze.
-Caroline.. Chloe nie jest Twoją własnością. A kiedy to Ty ją zabrałaś dwa lata temu... nawet nie zapytałaś się mnie o zdanie- zaczął. Spojrzałam na córkę , która niemalże klęczała z rączkami złożonymi jak do modlitwy. Z oczu wypłynęło mi kilka kropli łez, które wytarłam szybko wierzchem rękawa.
-Dobrze..- odpowiedziałam kucając przy małej i mocno ją do siebie tuląc.
-Dziękuję mamusiu, kocham Cię tak bardzo jak tatusia - powiedziała zakładając mi kosmyk włosów za ucho. Chloe lubiła mnie naśladować, moje ruchy, moje zachowanie przed lustrem..czy wszystkie miłe gesty.
Nigdy na tak długo nie rozstawałam się z moją małą córeczką, ale teraz wiedziałam..Że ten wyjazd, da mi chwile wytchnienia, będę miała czas poukładać wszystko, będę mogła skupić się na sobie.
-Kiedy chcecie wyjechać ?
-Za godzinę wyjeżdżamy - odpowiedział Enzo.
-Chloe idź zabrać do łazienki swoje gumki, szczotki i inne duperele- nakazałam. Enzo popatrzył na mnie i wziął w swoje ramiona, zaniósł mnie do sypialni i pozwolił spływać bez końca moim słonym łzą.
-Będziemy dzwonić, przecież Ci jej nie zabiorę Caroline..- wyszeptał całując mnie we włosy.
-Wiem, po prostu.. boję się, że ją stracę...
-Jak Bonnie?
-Tak- wypłakałam. Enzo odsunął się ode mnie, otarł bawełnianą chusteczką moje zapłakane policzki i powiedział całując mnie w czoło:
-Obiecuję, że będzie cała i zdrowa księżniczko.
-Przestań tak do mnie mówić- wybuchłam śmiechem, krztusząc się powietrzem.
-Ale przecież wiesz..dla mnie zawsze nią będziesz - wypowiedział kładąc nacisk na ,,zawsze''.. jakby zawsze miało trwać wiecznie. Spojrzałam na niego i poczułam szczęście, niekontrolowane szczęście, że tutaj jest, przy mnie, że opiekuje się mną.. i to, że właśnie z nim mam Chloe.
-Dziękuję - wyszeptałam przytulając go do siebie.
-Już jestem gotowa ! - wykrzyczała mała stojąc już w całym ubraniu , gotowa do wyjścia. Enzo zarzucił na siebie ciepłą kurtkę, wziął bagaże, pożegnał się i wyszedł zanieść walizki. W progu stała jeszcze Chloe, wzięłam ją na ręce i mocno przytuliłam.
-Kocham Cię, bądź grzeczna i ostrożna.
-Też Cię kocham mamo - odpowiedziała i wygramoliła się z moich ramion do Enza.
-Będę za Wami tęsknić- powiedziałam po czym usłyszałam dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Spojrzałam na zegarek, nie było jeszcze tak późno. Włosy spięłam w koczka, zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Pozwoliłam przez kilka dobrych minut swobodnie spływać kroplą wody po moim nagim ciele.. Na dłoń wylałam trochę żelu , który wmasowałam w moje ciało.
***
Weszłam do jednego z pobliskich barów, w twarz uderzył mnie zapach dymu papierosowego, mocnego alkoholu i mieszanki perfum. Na parkiecie była masa ludzi, która podskakiwała w rytm muzyki. Usiadłam tuż przy barze i powiedziałam:-Whisky, poproszę.
-Już się robi młoda damo- odpowiedział mi wysoki, umięśniony barman. Po jednej whisky, wzięłam jeszcze kilka.. Poczułam, że robię się ciepła, temperatura mojego ciała znacznie wzrosła pod wpływem alkoholu. Zrzuciłam z siebie lekką kamizelkę i zostałam w samej tunice, sięgającej mi do połowy ud, jasnych spodniach i kozaczkach do kostki. Ręce wyciągnęłam ku górze i zaczęłam tańczyć wśród tłumu, który z każdą minutą się powiększał. Zamknęłam oczy poruszawszy się w rytm muzyki. Po chwili głośny tłum milkł a obok mnie robiło się co raz więcej miejsca..Byłam tak odurzona alkoholem , że nawet nie przeszło mi przez myśl, aby sprawdzić co się dzieje. Kiedy brzmienie nut zaczynało cichnąć otworzyłam powieki, byłam sama, sama na środku parkietu.
Rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam.. przy barze siedział on.. z rozbawioną miną.. Klaus Mikaelson. Wpatrywał się we mnie, a kiedy muzyka całkowicie ucichła zaczął bić brawo. Speszona, zawstydzona, zdenerwowana spojrzałam na niego i pokręciłam głową wybuchając śmiechem.
- Dlaczego tu nie ma nikogo ? Co tutaj robisz ? - zapytałam podchodząc nieco bliżej. Nie czułam strachu.. czułam się odważna, pewna siebie.
- Oglądam Cię, panno Caroline. Zahipnotyzowałem wszystkich by wyszli - wyszeptał pochylając się nade mną znacznie bliżej niż powinien.
-Nie rozumiem Twoich żartów Klaus..- powiedziałam mrużąc oczy. Spojrzałam na lezącą kamizelkę kilka krzeseł dalej. Wyciągnęłam rękę biorąc ubranie,zarzuciłam sobie ją na plecy i wyszłam zostawiając go samego. Już byłam przed drzwiami kiedy pojawił się ponownie przede mną z uśmiechem na twarzy.
-Dobrze - wyszeptałam naśladując jego ruchy i zbliżyłam swoje usta do jego ucha, tak by poczuł powiew wydychanego powietrza. Jego włoski na rękach lekko zadrgały unosząc się do góry. Odwróciłam się kierując się, by usiąść na krześle tuż przy barze.
-Gdzie barman ?- zapytałam.
-Ja dziś będę barmanem - odpowiedział stając za blatem- Co podać panience ?
-Raz whisky, albo od razu dwa.
-Dużo pijesz Caroline.
-Mam rok wolnego.. od córki, mogę zaszaleć - odpowiedziałam, a w jego oczach pojawiły się iskierki zaciekawienia.
-W takim razie, powiedz mi Caroline.. gdzie jest Twoja córka ? - zapytał pomniejszając i powiększając swoje źrenice.
-Twoje oczy... co z nimi nie tak ? - zapytałam nie przełykając palącego alkoholu.
-Nic.. - odpowiedział pocierając oczy.
-Moja córka wyjechała z Enzem.. właśnie ! Dlaczego wypytywałeś Chloe o mojego...- urwałam nie kończąc.
-Pamiętała to ?- zapytał zaciskając dłoń na butelce od whisky.
-Tak - odpowiedziałam włączając muzykę z mojego telefonu i ruszając na pusty parkiet. Brzmienie było spokojne, kojące i powolne. Z uśmiechem na twarzy kołysałam się samotnie na dużej sali, przy barze stał Klaus, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem, którego nie umiałam rozgryźć. W jednej dłoni trzymałam butelkę alkoholu, którą od czasu do czasu przykładałam do ust, by upić łyk palącej, tumaniącej cieczy. Po kilku minutach rzuciłam butelką o podłogę, pozwalając jej tym samym się rozbić. Chwiejnym krokiem stanęłam przed Klausem, który miał niezły ubaw i wymamrotałam:
-Zabierz mnie stąd szybko...
Na tamten rozdział tak długo musieliście czekać ! Za to ten pojawił się już ! haha :) Wena mnie dziś dopadła, po długiej przerwie ! Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba ! Komentujcie naprawdę daje mi to ogromną radość ! Dziękuję za poprzednie komentarze ♥ Jesteście Kochani ! :)
Dałam Wam Enzoline i Klaroline :) Teraz przez dłuższy czas nie będzie Enza i Chloe, więc pomyślałam, że zasłużyli na jakąś EPICKĄ scenkę :)
Kiss & Hugs
Wasza Syluuu ! :)