środa, 7 maja 2014

Rozdział IV

Mrugnęłam oczyma kilkakrotnie i poczułam się jak wyrwana ze snu. W około nie było już mojej córeczki i doktora Klausa, który obiecał zawieść Chloe do przedszkola. Niepewnie spojrzałam na swoje ręce, były bardzo czerwone od mrozu , który panował na dworze. Rozejrzałam się wokoło i przebiegłam przez zaśnieżoną ulicę, aby wsiąść do auta i pojechać do pracy. Włączyłam losową stację, odjechałam uśmiechając się na myśl o moim pierwszym dniu w szpitalu. Po kilkunastu ciągnących się minutach dojechałam na miejsce, auto zaparkowałam na wyznaczonym parkingu dla pracowników i wbiegłam do budynku. Kilka dobrych minut błądziłam szukając szatni.
-Przepraszam - zaczepiłam kobietę o blond, długich włosach. 
-Tak ? - odpowiedziała z nutką pogardy, w jej oczach tłumiły się iskierki mroku.. do tego stopnia, że aż po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Gdzie jest szatnia dla kardiochirurgów ? To mój pierwszy dzień - zapytałam starając się być jak najbardziej uprzejma.
-Ah, to Ty.. Caroline Forbes tak ? - zapytała, po czym ponownie wtrąciła zdanie- Chodź za mną, jestem ordynatorem kardiochirurgii, Rebekah Mikaelson, miło mi Cię poznać.
Wymieniłyśmy się uściskami dłoni i poszłyśmy do szatni.
W głowie przetwarzałam sobie jej dane, coś było nie tak, czułam jakbym już gdzieś słyszała to nazwisko... To siostra dyrektora- pomyślałam uderzając się otwartą dłonią w czoło i tym samym przypominając sobie poranne zdarzenie. 
-To tutaj, ona Cię oprowadzi, pokaże co i jak - powiedziała z ironicznym uśmiechem wskazując palcem na jedną z lekarek.
Zamknęłam za sobą drzwi i uśmiechnęłam się niepewnie. Kobieta podeszła do mnie, wyciągnęła rękę i ochoczo się przedstawiła:
-Witaj, jestem Meredith Sheperd.
-Caroline Forbes, miło mi- odpowiedziałam przyjaźnie.
Mer pokazała mi moją szafkę w której mogę trzymać moje ubrania. Przebrałam się w mgnieniu oka w fartuch szpitalny i zaczęłyśmy swoją wycieczkę po szpitalu. 
greys anatomy animated GIF-Rebekah Mikaelson, to siostra dyrektora tak ?
-Tak, jest podłą jedzą musisz na nią uważać- odpowiedziała z powagą nie zwalniając kroku.
-A dyrektor ? - zapytałam łapiąc oddech.
- Caroline, nie zbliżaj się do nich. Bądź po prostu pracownikiem, jak ja a wszystko będzie dobrze.
Słowa kobiety przeraziły mnie, miałam się nie zbliżać.. Chloe- pomyślałam, ale zaraz poczułam stoicki spokój. Miałam mu zaufać, wszytko będzie dobrze, na pewno.Mer pokazała mi kilku pacjentów jakimi teraz musimy się zająć.

***
Padałam z nóg, z wyczerpania.. nie mogę sobie przypomnieć kiedy przeprowadzałam tak cholernie trudną operację. Siedziałam na plastikowym niewygodnym krześle, włożyłam dłonie do kieszeni białego fartuchu i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-Witam panno Caroline - usłyszałam głośny krzyk, który od razu postawił mnie na nogi. Przede mną stała Rebekah Mikaelson, była wściekła. Stanęłam przed nią i zaczęłam na jednym tchu mówić:
-Przepraszam, ostatnio miałam ciężki okres w życiu. Więcej się to nie powtórzy obiecuję, jestem tak strasznie zabiegana. 
-Przestań.
-Moją przyjaciółkę ostatnio zamordowano, przepraszam - mówiłam nie dając jej dojść do słowa. Kobieta patrzyła na mnie z coraz większą złością, stanęła naprzeciw mnie i szepnęła :
-Przestań gadać i odejdź.
Poczułam, że muszę to zrobić.. dosłownie poczułam się tak jak rano, jakbym musiała coś zrobić, poczuć choć wcale nie miałam na to najmniejszej ochoty. Delikatnie skinęłam głową i odeszłam wyjmując wibrujący telefon z kieszeni. Na ekranie pojawił się numer nieznany, już miałam nacisnąć czerwony przycisk, ale zaryzykowałam i odebrałam.
-Witaj Caroline, mogłabyś przyjść do mojego gabinetu ? - usłyszałam znajomy mi brytyjski akcent i lekki skurcz w żołądku.
-Tak, zaraz będę - odpowiedziałam niepewnie i udałam się do dyrektora szpitala. Czułam jak moje serce uderza coraz szybciej, a mój oddech staje się nierówny. Odrzuciłam moje włosy na tył i zapukałam kilka razy. 
-Wejdź.
- Jestem, co Pan chciał ?
- Klaus, Caroline.. mów mi Klaus. Chciałem Cię poinformować, że na dziś to koniec. Możesz wrócić do domu, ale najpierw..- urwał i spojrzał na mnie złowieszczo. 
***
Oczyma Klausa
Widziałem strach w oczach tej kobiety, podobało mi się to. Była piękna, odważna, ale zarazem krucha i pełna słabości. Jedną z tych słabości byłem ja, za każdym razem słyszałem jej nerwowe bicie serca, przyspieszony oddech. Pod wpływem mojego dotyku drżała, była tylko niewinną śmiertelniczką.
-Ale najpierw musisz oddać krew, nie krzycz- powiedziałem obnażając kły i wbiłem się w jej nieskazitelną szyję. Metaliczny posmak pieścił moje podniebienie i przełyk. Czułem jak każda kropla karminowej cieszy przepływa i wprawia mnie w szalenie dobry nastrój. Kiedy oddech stawał się płytszy oderwałem się od panny Forbes i otarłem rękom zabrudzoną twarz. Kobieta stała nieruchomo, jakby w szoku. Trzęsącą dłonią dotykała swojej rany z której płynęły stróżki krwi. Ślad po ugryzieniu był zbyt duży, musiałem podać jej swoją krew, aby rana się zaleczyła. Po wykonaniu niezbędnych czynności stanąłem przed blondynką, położyłem ręce na jej ramionach i wyszeptałem :
-Po wyjściu z tego pomieszczenia, zapomnisz o wszystkim co się tu wydarzyło. 
Care wyszła bez słowa, zamknęła spokojnie drzwi i odeszła, a ja poczułem lekkie ukłucie w sercu z niewiadomych mi przyczyn. Chyba po raz pierwszy w życiu miałem wyrzuty sumienia, że pożywiłem się na bezbronnej istocie. Nerwowo krzątałem się po gabinecie, rzuciłem lampą w ścianę. Drzwi lekko się uchyliły i weszła moja siostra.
-Nik, zły dzień ? - zapytała wyjmując z kieszeni torebkę z życiodajnym płynem. Usiadła na rzeźbionym, drewnianym krześle, nogi wyciągnęła przed siebie kładąc je na biurku. Nie odpowiedziałem, krzątałem się po pomieszczeniu i stanąłem przy oknie zerkając na wchodzącą do auta Caroline.
-Dziś, ta nowa.. Forbes usnęła na korytarzu. Mówiła o jakieś śmierci swojej przyjaciółki, wkoło przepraszała, wkurzała mnie swoim niekończącym się gadaniem... Więc ją zahipnotyzowałam, żeby się zamknęła- powiedziała Bekah, a ja odwróciłem się twarzą do niej. 
-Co zrobiłaś ?
-Zahipnotyzowałam.. czy to jest takie dziwne ? Robimy tu gorsze rzeczy, ale ona chyba nic nie wie o nas- wampirach. Jest zielona w te kulki, a Meredith jej nie powie, bo boi się o życie - Bekah zachichotała, sącząc krew z woreczka. Zabrałem skórzaną kurtkę i wyszedłem trzaskając drzwiami. W wampirzym tempie znalazłem się na dole szpitala i już miałem wychodzić kiedy drogę zastawił mi mój brat.
***
Oczyma Caroline
Stałam w przedszkolu, myślami byłam daleko stąd. Nie wiem czemu, ale czułam się jakbym miała luki w pamięci.. Jeszcze nigdy nie doskwierał mi taki dyskomfort. Jestem lekarzem.. czuję, że coś jest nie tak. Biję się z myślami, zachodzę w głowę.. co mi umknęło- pytałam sama siebie. Z zamyślenia wyrwał mnie pisk córeczki:
-Mamusiu ! - krzyknęła Chloe wtulając się w moje ramiona. Założyłam jej ciepłe ubranie i wyszłyśmy do auta. Droga przemijała w spokoju, Chloe jak nigdy praktycznie nic nie mówiła.
-Skarbie, coś się stało ?-zapytałam.
-Mamusiu, ten pan.. on pytał się o tatusia - mała szepnęła pocierając rączką po skroni. Czułam jak zaczynają mi się pocić ręce. Czego on chce- zapytałam się w myślach. Miałam się trzymać od nich z daleka.. tak radziła mi Mer. Tak zrobię - szepnęłam lekko dodając gazu.
***
-Jeszcze tylko kilka poprawek i będzie gotowe. Nie wierć się Chloe - skarciłam córkę. Za kilka dni będzie wybierana miss przedszkola, dla takiej księżniczki jaką była moja córka ten dzień będzie szczególnie ważny. Chloe nie lubiła przegrywać, była uparta, odważna.. podobno była zupełnie jak ja. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnęłam wibrującą komórkę i odebrałam odrywając się na chwilę od dziewczynki.
- Mamo, hej !
-Jak Caroline ? Wszystko w porządku ? Jak nie będziesz dawała sobie rady, pamiętaj możesz tu wrócić albo ja przyjadę do Ciebie.
-Babcia ! Daj mi babcie ! - Chloe wyrwała mi telefon. Ja poszłam do kuchni, przygotowałam kilka kanapek i dwie herbaty.. a mała jeszcze nie przestawała rozmawiać przez telefon. Zdenerwowana poszłam do sypialni.. zamarłam, czułam jak gula rośnie w moim gardle, a z oczu płyną łzy, serce zaczynało mi bić coraz szybciej a obraz robił się zamglony. Czułam się jakby moje ruchy były spowolnione, chociaż staram się wszytko robić jak najszybciej. Chloe, leżała, blada na podłodze, nie ruszała się. Potrząsnęłam córeczką kilkakrotnie.. nie reagowała. Zadzwoniłam na pogotowie, miało się zjawić w przeciągu kilku minut.. Przez ten czas, zrobiłam masaż serca.. a ona wciąż nie odzyskiwała przytomności. Moja twarz była mokra od łez, które płynęły strumieniami i od potu, który pojawił się na skutek wysiłku..W pewnym momencie usłyszałam głośne szarpnięcie drzwiami i wpadających lekarzy, wśród nich był Klaus. Płakałam, tak bardzo płakałam, nie miałam siły wstać, czułam jak jego ręce chwytają mnie w talii i podnoszą moje niemalże sparaliżowane ciało ku górze..


Rozdział krótki,ale obiecuję , że kolejny będzie dłuższy :) Zdecydowanie na maturach powinno napisać się coś własnego, twórczego =). Jak się Wam podobało ? Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa ♥ Czy chcecie abym dodała muzykę na tego bloga ?
Zachęcam do komentowania ! ♥
Wasza Sylwia
xoxo.




6 komentarzy:

  1. Uwielbiam tego bloga <3!!!
    Początek mnie rozbawił. Caroline nazwała Klausa doktorem hahah nie wiem czemu mnie tak to bawi :)
    Później zrobiło się groźniej. Ciągle ktoś ją hipnotyzuje i do tego Klaus napił się z niej. Jednak najbardziej przestraszyło mnie to co stało się z jej córką ... :(
    Co jej się stało? Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że Klaus ją uratuje...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    Pozdrawiam :*
    Ps.: O tak zgadzam się ! Na maturze powinno być można napisać coś własnego, a nie opisywać emocję żołnierzy z ,,Potopu" albo pisać o poezji z ,,Wesela"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♥ Mnie też to bawi ,,doktor Klaus'' :D

      Usuń
  2. Świetne! Tylko czemu tak krótko ;_; Hahaha, doktor Klaus, ciekawe, wręcz fascynujące. Szkoda że wykorzystał Caroline ;-; Oh! I Chloe! Co z nią!? Będzie żyć, prawda? Szkoda że nie rozwinęłaś tego, jak Chole powiedziała Care o tym że Klaus się pytał o tatę. Ale rozdział genialny! :D Jak zawsze z resztą ^_^ Tylko straaaaaasznie króóótko ;c. Błagam, dodaj szybko następny rozdział! Ja tu mdleję z niepewności! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry rozdział. Boję się co mogło się stać Chloe. Przecież jest taką kochaną dziewczynką. Wprowadza dużo pozytywnych uczuć do tego bloga. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało.
    Pozdrawiam, twoja wierna fanka ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty sobie ze mnie chyba żartujesz?! Nie zabijaj lub nie rób krzywdy Chloe. A ni mi się waż ! Bo będę bić ! :p "Doktor Klaus" mnie również to bawi, może dla tego że nigdy ich nie lubiłam (doktorków). Rozdział świetny, a Bekah już wchodzi do akcji jako wredna "bitch" xD Czekam na więcej, poinformuj mnie o nowych rozdziałach, proszę :*
    Życzę ci weny i pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem pozno pisze, ale jakos ochoty nie mialam.
    Doktor Klaus-hahaha :D
    Jak zrobisz cos Chloe to zginiesz (zart ;) ).
    Czekam na next. Blagam cie dodaj go w koncu bo juz nie moge sie doczekac.

    OdpowiedzUsuń